Jazda na lotnisko trwała na pozór krótko, ale tylko przez to, że
spałam cały czas. Obudziłam się, kiedy Harry szturchnął mnie w bok,
nakazując mi zabrać swoją torebkę. Pomógł mi wyjść z pojazdu, a potem
wziął moją torbę z ekwipunkiem, zarzucając ją na ramię. Chwycił swoją
walizkę i jedną z moich, zostawiając mnie jedynie z małą walizeczką i
podręczną torebką.
Gdy tylko przeszliśmy przez ochronę, usłyszeliśmy ogłoszenie, że można było wchodzić już na pokład maszyny.
Moja
mama i brat nie przyjechali na lotnisko, by się jeszcze raz pożegnać,
ponieważ matka stwierdziła, że nie jest w stanie prowadzić. Bez
wątpienia to jedzenie, które wchłonęła kilka godzin wcześniej, źle
wpłynęło na jej żołądek i samopoczucie. Musiałam przyznać, iż lekko
zdenerwował mnie brak możliwości ostatecznego pożegnania się z nimi, ale
w pełni ich rozumiałam.
- Poproszę bilety - kobieta w niebieskim
mundurku odezwała się uprzejmie. Przez blond włosy spięte w koka
wyglądała na bardzo zadufaną w sobie. Miała zadarty nos i dumną postawę.
Sięgnęłam do torebki po nasze bilety, a następnie podałam je
aroganckiej damulce. Wyszarpnęła je z mojej ręki i przejrzała, pokazując
nam później drogę do samolotu.
Usiedliśmy na swoich miejscach w
pierwszej klasie. Juz po chwili ponownie tego dnia zasnęłam, tym razem z
głową na ramieniu Harry'ego.
***
Ponownie obudziłam się
dzięki byciu łagodnie potrząsaną przez chłopaka o kręconych włosach.
Powiedziałam "kręconych"? Od anszego pierwszego spotkania jego loki
zmieniły się w bardziej nieporządne fale. Nie żebym narzekała, czy coś.
-
Chodź, kochanie. Musimy zabrać nasze walizki - powiedział, całując moją
skroń, kiedy opuściliśmy samolot. Był tak dobry w całym tym
przedstawieniu, jakby robił to już wcześniej.
Skręciliśmy w
prawo, gdzie zastaliśmy mnóstwo bagaży. Krążyliśmy wokół nich, dopóki
Harry nie znalazł tych właściwych. Podzieliliśmy się rzeczami tak, jak
wcześniej, i wyruszyliśmy.
Niektórzy ludzie zdążyli już rozpoznać
Harry'ego, a ich liczba powiększała się z każdą sekundą. Chłopak
narzucił na głowę kaptur od kurtki i poprosił mnie o zrobienie tego
samego. Kilku potężnych mężczyzn w strojach ochroniarzy zaczęło biec w
nasz stronę. Wszyscy krzyczeli. Poczułam ręce ciągnące za mój nadgarstek
i koszulkę. Zobaczyłam, że Harry coś do mnie krzyczy, ale inni byli
zbyt głośno, bym mogła go zrozumieć.
Nagle zaskowytałam, będąc
pociągniętą do tyłu za moje dlugie włosy. Upadłam na ziemię, lądując na
nadgarstku. Pozwoliłam sobie na delikatny płacz z bólu, a mój strach
powiększył się w momencie, gdy starałam się wstać, lecz napierający tłum
był zbyt duży. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, kiedy ochroniarze
popychali Harry'ego coraz dalej i dalej ode mnie, nie zdając sobie
sprawy, że powinnam być razem z nim. Nie miałam nawet nadziei, iż
zauważył moje zniknięcie.
- Anna! - uslyszałam swoje imię. Wszyscy
powoli zostali odsunięci, a ochroniarz pomógł mi wstać. Oddał mnie w
silne ramiona chłopaka, który postanowił mnie nieść.
Kiedy moje
nogi wreszcie dotknęły ziemi, znajdowałam się w zamknietym
pomieszczeniu. Ściany pomalowane zostały żółtą farbą, a w powietrzu
unosił się zapach cynamonu. Zauważyłam Harry'ego wpatrującego się we
mnie z troską i zmartwieniem. Wbiegłam w jego ramiona i zaczęłam płakać
wprost w jego koszulkę.
- Shh, już dobrze. Jesteś ranna? Wszystko w
porządku? - zapytał, przytulając mnie jeszcze mocniej. Moja ręka
została zgnieciona między naszymi ciałami. Wzdrygnęłam się, zanim
pokiwałam głową w potwierdzajacym geście. Chłopak od razu odsunął się i
podniósł mój nadgarstek, oglądając go z każdej strony.
- Cholera jasna, jest opuchnięty. Upadlaś na niego? - spytał, na co skinęłam głową.
-
Musimy zawieźć cię do szpitala. Myślę, że może być złamany -
potrząsnęłam głową i zaczęłam zabierać swoje torby, przyniesione
wcześniej przez ochroniarza. Tego samego, który wyciągnął mnie z tłumu.
-
Zostaw. Ja je wezmę, a ty po prostu pójdziesz za mną - zarządził. W
drodze, ten mężczyzna, Harry i ja trochę pogadaliśmy, zanim zaczęliśmy
przebijać się przez ludzi. Szybko dowiedziałam się, że facet nazywa się
David, ma trzydzieści dwa lata, kochaną żonę i troje słodkich dzieci.
Naprawdę wydawał się być fajnym człowiekiem, dzięki czemu po chwili mój
mózg przestał interesować się prawdopodobnie złamanym nadgarstkiem,
który bolał jeszcze bardziej przez moje próby usztywnienia go.
Wreszcie
wyszliśmy na parking i skierowaliśmy się do białego auta. Harry
załadował do bagażnika nasze rzeczy, podczas kiedy wspinałam się na
tylne siedzenie i badałam opuchniętą część ciała. Ból był nieznośny.
Pzrez dziewiętnaście lat byłam taka dobra w nie łamaniu sobie żadnych
kości, ale oczywiście musiałam to przerwać pierwszego dnia pobytu z
Harry'm w Wielkiej Brytanii.
Po kilkunastu minutach byliśmy już w
szpitalu. Podeszłam do recepcji, gdzie spędziłam około dwudziestu minut
na wypełnianiu jakichś papierów, a póżniej musiałam czekać jeszcze pół
godziny na swoją kolej.
Dr Steim, niedługo zaprosił mnie do
gabinetu i popatrzył na moją rękę. Był tak jakby trochę nieuprzejmy, ale
nie chciałam zwracać mu uwagi.
Po zrobieniu prześwietlenia i
odczekaniu kilkunastu lub kilkudziesięciu minut, lekarz wrócił,
potwierdzając, iż kość jest faktycznie złamana. Świetnie. Nałożył na
mnie różowy gips, po czym wreszcie mogłam opuscić to okropne miejsce
wraz z Harry'm. Loczek był na tyle miły, że zapłacił za wszystko, mimo
że upierałam się, aby pozwolił zrobić to mi.
W końcu mogliśmy
pojechać do domu jego albo Niall'a. Sama nie wiedziałam, bo ostatnio
Harry często zmieniał miejsce pobytu, dopóki jego nie zostanie
wykończone.
Podróż trwała krótko, chłopak rozśmieszał mnie przez
prawie cały czas. Kiedy nareszcie dojechaliśmy na miejsce, zabrał
wszystkie moje torby i swoją walizkę, a potem poprowadził mnie do
środka. Światła były zgaszone podczas otwierania drzwi, ale gdy już to
zrobił, wnętrze domu momentalnie się rozświetliło, a wszyscy wyskoczyli
ze swoich kryjówek.
- Niespodzianka! - krzyknęli na raz.
Rozpoznałam resztę chłopców z One Direction, Eleanor i Sophia'ę. Chwilkę
później dostrzegłam również Simon'a i kilka innych osób. Łącznie z
diabelską królową, panią Greer. Nie miało znaczenia, jak dużo ludzi
podchodziło i rozmawiało ze mną, mój wzrok i tak co chwilę lądowal na
Niall'u. Na żywo wygląda jeszcze lepiej, niż na zdjęciach. A te oczy...
przenikliwe, o głębokiej barwie morza. Cudowne. Jego dopasowana, biała
koszulka sięgająca do bioder, idealnie współgrała z wąskimi spodniami, a
całość dopełniały białe sneakers'y. Nie mogłam zaprzeczyć, że wyglądał
świetnie.
- Anna! - głos Harry'ego wybudził mnie z diagnozowania
wyglądu Niall'a. - Chciałbym, żebyś oficjalnie zapoznała się z
chłopakami. To jest Louis - wskazał na jednego z nich.
- To Liam,
Zayn, a to Niall - pokazywał kolejno. Patrzył chwilę na blondyna,
ostatecznie uśmiechając się do niego przyjaźnie. Z jakiegoś powodu
poczułam się dziwnie. Nie byłam pewna, czy mi się to podoba.
Po
około godzinie lub dwóch ludzie w końcu się zebrali, więc zostałam w
mieszkaniu Niall'a z nim i Harry'm. Zwiedzałam je za pośrednictwem
Styles'a, a blondyn ciągle mnie ignorował. Z początku na
imprezie-niespodziance był całkiem słodki, ale potem przez cały czas
miał mnie gdzieś. Serio, dopiero co tu przyjechałam, a on już gra
pustaka. Czy przypadkiem nie wydawał się być jednym z tych milszych
chłopców? Nie ważne. Pójdę spać, może jutro będzie lepiej. Może musi się
po prostu ze mną oswoić.
Wskoczyłam do kabiny prysznicowej i
zrelaksowałam się, pozwalając ciepłej wodzie zmoczył całe ciało,
oczywiście poza zagipsowanym nadgarstkiem. Starałam się umyć się i swoje
wlosy najlepiej, jak się dało zrobić to jedną ręką, zanim wyszłam z
prysznica.
Zapytałam Harry'ego, gdzie będę mogła się przespać.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju i wytłumaczył, że w mieszkaniu
znajdowaly się jedynie dwa pokoje, przez co mieliśmy do wyboru dwie
opcje: śpimy razem, albo loczek bierze materac. Nie miałam serca wykopać
go z własnego pokoju, więc przystałam na spanie razem. Wtuliłam się w
ciepłą kołdrę i juz po chwili pływalam w chmurach wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz