Budzik zadzwonił wcześnie. Cudem dałam radę wstać z wygodnego,
ciepłego łóżka. Przeszłam korytarzem do dużej łazienki, wcześniej
chwytając komórkę ze stolika nocnego. Moje brązowe oczy okrążała
rozmazana mascara, sprawiając mnie nieco podobną do szopa, a na
krytyczny stan włosów nie było żadnego racjonalnego wyjaśnienia.
Długie, brązowe loki okrywały głowę odstając w różnych kierunkach. Były
tak potargane, że nie można było dostrzec moich kasztanowych pasemek.
Szybko poszłam pod prysznic. "Dwa tygodnie do wakacji, wytrzymasz to" - zachęcałam
się w myślach. Po czterdziestu pięciu minutach lokowania, używania
spraju i stosowania delikatnej, jak mawia mój brat, "maski", mój makijaż
i włosy wreszcie były gotowe.
Gdy tylko odłożyłam eye-liner, mój
laptop wydał z siebie głośne piknięcie, powiadamiając mnie, że, jak co dzień, następowało połączenie ze Skype'a. Biegłam tak szybko, jak
tylko mogłam, by odebrać. Podskakiwałam w górę i w dół z podniecenia. W
końcu, znajoma twarz mojego najlepszego przyjaciela pojawiła się na
małym ekranie mojego laptopa, choć pokój w tle nie był mi znane.
Odepchnęłam tę myśl na drugi plan, przecież on często się przemieszcza.
-
Annabeth! - krzyknął chłopak. Swoje ciemne włosy odgarnął z twarzy
zatrzymując je w miejscu poprzez przewiązanie głowy bandamką.
-
Harry! Mam wrażenie, że nie rozmawialiśmy wieki! - uśmiechnęłam sie do
chłopca na ekranie. Wokół jego jasnych, zielonych oczu pojawiły się
zmarszczki.
- Nawiasem mówiąc, dzień dobry, kochanie.
- Dobry - zmieniam pozycję, by leżeć na brzuchu z laptopem przed twarzą.
Zdawało
się, jakbyśmy prowadzili konwersacje przez długi czas, choć w
rzeczywistości było to zaledwie pół godziny. Wymienialiśmy się rożnymi
nowościami zaczynając od szkoły i trasy koncertowej, a kończąc na
plotkach pisanych w magazynach. Byliśmy jeszcze szczęśliwsi, mogąc tak
po prostu gawędzić. Bez znaczenia, o czym.
- Muszę już iść, za
niecałą godzinę powinnam być w klasie. Pogadamy jutro, tak sadzę -
ciężko było mi się rozłączyć, ale w końcu Harry się ze mną pożegnał,
więc zakończyłam połączenie. Zabrałam swoje rzeczy i zbiegłam w dół
drewnianych schodów.
Moja mama krzątała się po kuchni, robiąc sobie kawę. Gdy mnie zauważyła, dała mi kubek, z którego pociągnęłam łyka.
-
Dziękuję, mamo - wyraziłam swoją wdzięczność, całując ją w policzek z
miłością. Chwyciłam kubeczek jogurtu i skierowałam się do drzwi, by
pojechać do szkoły. Harry zawsze zazdrościł mi bycia upoważnioną do
prowadzenia samochodu od wieku zaledwie szesnastu lat. Zalety bycia
Amerykanką.
Przez piętnastominutową jazdę wciąż wracałam myślami
do chłopaka z burzą loczków na głowie. Zabawnie było przypomnieć sobie w
jaki sposób zostaliśmy tak dobrymi przyjaciółmi. Wydawało się jakby
wczoraj był tym szesnastoletnim chłopcem o mocno kręconych włosach,
gubiącym się na ulicach podczas jego pierwszej wizyty w Ameryce, będąc
śledzonym przez tłum nastoletnich dziewczyn. Tak było, gdy zobaczyłam go
po raz pierwszy. Szybko krzyknęłam do niego, żeby wszedł do środka
małego sklepu, należącego wtedy do mojego dziadka. Jego jedynym wyjściem
było skorzystanie z mojej pomocy. Będąc już wewnątrz podziękował mi, a
ja wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, co teraz wydaje się być
strasznie głupie. Ucięliśmy sobie małą pogawędkę, czekając aż ludzie się
rozejdą, ale w końcu chłopak musiał wyjechać. Zdążył poprosić mnie o
numer telefonu. SMS-owaliśmy ze sobą prawie codziennie. Był taki okres,
około trzech miesięcy, kiedy rzadko rozmawialiśmy, lecz to wyłącznie
przez jego dziewczynę o imieniu Taylor. Stała się świadoma naszych
silnych kontaktów i od razu zadecydowała, że Harry nie będzie ze mną
rozmawiał. Jednak czasem chłopak pisał lub dzwonił do mnie, gdy nie
widziała.
Przybyłam do szkoły wystarczająco wcześnie, by spokojnie
zabrać książki i wejść do klasy. Pierwsze zajęcia były lekkie. Po prostu zwykła,
głupia lekcja, na którą my, studenci, musieliśmy uczęszczać w ciągu naszego ostatniego
roku studiów.
Usiadłam na swoim miejscu i spojrzałam na tablicę,
by przeczytać zadanie napisane wcześniej przez nauczyciela. Obejrzałam się
dookoła, patrząc na innych nastolatków wchodzących grupami na salę, co sprawiało niezły gwar. Zadzwonił dzwonek, więc
rozpoczęłam pracę nad zadaniem. Niespodziewanie rozbrzmiał dźwięk telefonu, którym
posługują się nauczyciele i kierownik uczelni. Z nieznanych powodów zostałam zmuszona do
natychmiastowego pójścia do gabinetu dyrektora. Musiałam spakować
wszystkie swoje książki, ponieważ w tym dniu miałam nie pojawić się w tej klasie.
Nerwy
owładnęły moim ciałem, a dłonie zaczęły się pocić, gdy
przemierzałam korytarz prowadzący do gabinetu. Starałam się przypomnieć
sobie wszystkie złe rzeczy, które zrobiłam w ciągu ostatnich tygodni. Nic nie przychodziło mi do głowy, więc powód mojej wędrówki nadal był nieznany.
Chwilę
później dotarłam do celu, zawahałam się przed wejściem do środka. Gdy to
zrobiłam, spojrzałam zdezorientowana na znajomą osobę, stojącą
naprzeciwko mnie, pod ścianą.
- Harry? - zamrugałam oczami kilka razy, próbując zdecydować, czy cała ta sytuacja jest prawdziwa czy nie.
-
Anna - podszedł do mnie powoli. - Przepraszam, że ci nie powiedziałem.
Mój menadżer zabronił - wyszeptał wprost do mojego ucha,
przytulając mnie mocno.
Zaciągnęłam się jego zapachem. Nawet jeśli co chwilę był pryskany wodą kolońską czy innymi perfumami, jego naturalna woń wciąż pachniała tak samo. Kochałam to.
Czasem chłopak wysyłał mi paczki zawierające bluzy lub koszulki z
napisem "I love Britain", a każde z tych ubrań miało jego zapach.
-
Harry, pani Brandons, usiądźcie, proszę - powiedziała kobieta. Zgaduję,
że była kimś w rodzaju asystenta menadżera dla Hazzy i reszty chłopców.
Jej
blond włosy sięgały do podbródka. Była bardzo chuda i prawdopodobnie
tak wysoka, jak Styles, który urósł nieco od naszego ostatniego
spotkania.
- Więc prawdopodobnie zastanawiasz się, dlaczego tu
jesteś, dlaczego my tu jesteśmy - przemówiła ponownie. - Pozwól mi się
przedstawić. Mam na imię Susan Greer, ty możesz mówić do mnie pani
Greer. Jestem menadżerką chłopców. Byłam świadoma przyjaźni między wami
przez dość długi czas. Jak pewnie wiesz, Harry jest coraz bardziej znany
jako kobieciarz. Przez Taylor część ludzi widzi go jako łamacza serc
lub kogoś gorszego w stosunku do kobiet. Chciałabym ci zapłacić, abyś
chodziła z nim przez rok. Wystarczająco długo, aby wszystkie plotki
ucichły.
Nie wiedziałam, co myśleć. Harry jest moim przyjacielem, czy to nie byłoby dziwne dla nas obojga?
-
Rozmawialiśmy z twoimi rodzicami, prosiliśmy o pozwolenie ci na to.
Zgodzili się na wszystkie normy dotyczące szkoły. Ponieważ masz tylko dwa
tygodnie do końca, ukończysz naukę tutaj, a potem pojedziesz na jakiś
czas do Harrego. Będziesz musiała też pojechać z chłopakami w trasę na co najmniej trzy miesiące - jasnowłosa kobieta kontynuowała paplaninę o
ilości wydatków na całą podróż i ubrania, kompletnie nieświadoma mojej
wiedzy o tym wszystkim. Harry wytłumaczył mi, jak to działa, gdy Niall
prawie chodził z jakąś modelką dla publiki.
- Co o tym sądzisz? -
pani Greer przerwała moje myśli. - Tak czy nie? - rzuciłam okiem na
Harry'ego, który siedział za nią - kiwnął do mnie głową i mrugnął z
uśmiechem. Mogę powiedzieć, że był bardziej niż szczęśliwy na myśl o
nas, spędzających czas jako przyjaciele, nawet jeśli bylibyśmy
postrzegani jako para młodych ludzi.
- T-tak, myślę, że się zgadzam - zdecydowałam.
Półtorej
godziny później w końcu mogłam opuścić pokój, zalana informacjami,
które zostały mi przekazane. Oczywiście moi rodzice wiedzieli wszystko.
Jak oni się w ogóle z nią skontaktowali? Dlaczego to spotkanie nie odbyło
się w moim domu, tylko tutaj, w szkole? Nic nie ma sensu.
Szybko
weszłam do stołówki tylko po to, by ją opuścić. Moja mama postanowiła
zwolnić mnie ze szkoły do końca dnia. Cudownie. Nie chciałam jej
opuszczać. Uwielbiałam lekcje po obiedzie, ponieważ miałam wtedy zajęcia
ze sztuki, a później wolną lekcję. Dlaczego nie mgła zwolnić mnie na
początku dnia, albo nawet zanim zaczęły się zajęcia? Psia kość, dzięki, mamo! pomyślałam.
Gdy weszłam do korytarza, gdzie znajdowały się drzwi wyjściowe, zauważyłam stojącego tam Harry'ego z uśmiechem na jego twarzy.
-
Zajęło ci to dość długo, Annie - znowu zamknął mnie w uścisku. Pacnęłam
go w ramię, oczywiście w przyjaznym geście, zanim skrzyżowałam moje
ramiona na klatce piersiowej z udawanym grymasem na twarzy.
- Ooo, co się stało mojej małej Annie? - zapytał złośliwie.
- Wiesz, że nienawidzę tego zdrobnienia, Harold! - zachichotałam.
- Oh, tak mi przykro, kochanie. Przytulasek na zgodę?
-
No nie wiem, Harry. Tym razem naprawdę zraniłeś moje uczucia. Jak
mogłeś mi to zrobić? - symulowałam pociągnięcie nosem, dalej brnąc w
naszą małą zabawę. Zaśmiał się zanim poprowadził mnie na zewnątrz i
otworzył drzwi do czarnego SUV-a, zostawionego na parkingu.
Jazda
powrotna do mojego domu wydawała się trwać zaledwie minutę w porównaniu
do mojej długiej drogi do szkoły. Nagle coś mi się przypomniało.
-
Harry, zostawiłam swój samochód pod szkołą! - myślałam o małym
bezpieczeństwie mojego samochodu, gdy Styles zaczął śmiać z mojego
chwilowego momentu wariactwa. - To nie jest śmieszne! Ktoś może ukraść
moje auto albo je zniszczyć!
- Wyluzuj, Anna. Jestem pewien, że z
twoim wozem wszystko będzie w porządku. Odbierzemy go jutro. Po prostu
się wyluzuj, kochanie - starał się mnie uspokoić, głaskając moje ramię.
Naprawdę pochlebiałam jego próby, dopóki nie przyłapałam go na cichym,
niekontrolowanym śmiechu. Sprzedałam mu kuksańca.
- Ała! Za co to? - krzyknął.
- Za nabijanie się ze mnie, ty mała, wstrętna heffer!
- Heffer?
-
Taka ciężarna krowa. Wydaję mi się, że to trochę głupek - na moje słowa
wybuchnął zaraźliwym śmiechem , zaciągając mnie z samochodu do domu.
Jejku wciągnęłam się. :)
OdpowiedzUsuńFajne.
Podoba mi się serrio <3
Czekam na next'a to na pewno.. Harold (xD) i Anna udawany związek (via Modest) wydaje mi się że Harry lubi Anne tak na prawdę, a nie na niby. Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału grrr.
reklama :)
Usuńily <3
http://unconditional-ff-5sos.blogspot.com/
Świetne! Harold Edward Heffer Styles XD Annie to ładne zdrobnienie pff -,- xDD Nie mogę się doczekać next'a. Gdzie Niall? :( XD Reklama to-say-goodbay-ff.blogspot.com Reklana 2. XD heart-can-not-fool.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMożecie mnie teraz hejtować i mówić, że nie jestem prawdziwą Directioner, ale ja jestem LarryShipper.
OdpowiedzUsuńJednakże bardzo mi się podoba to opowiadanie. I o mój boże tu jest moja ulubiona aktorka z mojego ulubionego filmu *-* (Gwazd naszych wina) <3
Czekam na nn xx